Relacja - Bieg Szlak Trafi 7km 06.08.2016
W Parchatce na biegu pierwszy raz byłem w 2014. Impreza jeszcze bez biegu ultra i półmaratonu, za to z dystansami 7 km i 14 km. Wtedy biegłem 14 km i wiedziałem, że wrócę tam za rok. Niestety mimo opłaconego pakietu startowego nie mogłem wystartować jak to się mówi "siła wyższa". Wiedziałem, że tego rocznej edycji nie mogę odpuścić i zapisałem się po raz kolejny, dystans 21 km.
Mimo zapisania się na dystans półmaratonu ostatecznie wystartowałem w biegu na 7 km. Jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że ten bieg nie jest mi pisany a to przez czerwcowe skręcenie kostki. Chwilowa przerwa w bieganiu zrobiła swoje. Kondycja poleciała i to mocno więc dystans 21 km na tą chwilę poza zasięgiem.
Dzięki uprzejmości organizatorów pozwolono mi przepisać pakiet na dystans 7 km i w nim wystartować.
W dniu biegu odbiór pakietu i wszystko sprawnie załatwione. Mimo półmaratońskiego pakietu Pani z biura zawodów przekazała mi informacje, że mam wystartować z biegaczami na 7 km i później abym pamiętał, że mam "skończyć w odpowiednim momencie" ;D, prosta sprawa czyli wbiec na metę i tak też zrobiłem. :)
Do momentu startu zastanawiałem się jak pobiec. Przez chwilę myślałem żeby przejść na tył aby nikogo nie blokować. W sumie stałem gdzieś chyba bliżej początku niż końca ale zanim się zorientowałem gdzie jestem zaczęło się odliczanie. Postanowiłem, że pobiegnę na wyczucie, może nie na maksa ale jak mnie odetnie i nie będę miał sił to się zatrzymam albo przejdę w marsz. To tylko 7 km.
Na tempo biegu nie patrzyłem w ogóle bo nie nastawiałem się na jakikolwiek czas. Jedynie zerkałem co jakiś czas na tętno aby nie było za duże. Od samego początku biegło mi się bardzo dobrze. Kondycyjnie wiadomo słabo ale mimo to udaje mi się utrzymać cały czas w miarę równy bieg. Najbardziej bałem się oczywiście samego terenu i zbiegów ze względu na kostkę, która gdzieś tam jeszcze momentami lekko jest wyczuwalna po nie tak dawnym skręceniu. W trakcie biegu na mocniejszych nierównościach podświadomie czułem się niepewnie ale w rzeczywistości było ok jeżeli chodzi o nogę, a na samych zbiegach nie było najgorzej i udawało mi się wyprzedzić na nich kilka osób.
Najcięższy moment biegu tak z perspektywy czasu to chyba ostatni podbieg a raczej podejście po betonowych płytach. Jakoś dłużył mi się ten moment. Na samej górze bardzo malowniczy krajobraz i droga wzdłuż rosnącego chmielu i za chwilę ostatni zbieg. Tam już ile fabryka dała i do mety.
Ostatecznie wpadam na metę z czasem 44min 42sek. Co po chwili zastanowienia uważam za bardzo dobry czas biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie.
Co do samego biegu i jego organizacji nie mam większych zastrzeżeń. Jedynie długo czekałem na odpowiedź odnośnie możliwości przepisania na inny dystans, ale wybaczam to czekanie bo organizatorzy i tak poszli mi na rękę mimo, że w regulaminie biegu był zapis o braku możliwości zmiany dystansu. Także jeszcze raz dziękuje.
W przyszłym roku chętnie tutaj wrócę ale na jaki dystans to czas pokaże bo coraz bardziej w głowie kiełkuje chęć na coś znacznie dłuższego :).
Mimo zapisania się na dystans półmaratonu ostatecznie wystartowałem w biegu na 7 km. Jeszcze miesiąc temu wydawało mi się, że ten bieg nie jest mi pisany a to przez czerwcowe skręcenie kostki. Chwilowa przerwa w bieganiu zrobiła swoje. Kondycja poleciała i to mocno więc dystans 21 km na tą chwilę poza zasięgiem.
Dzięki uprzejmości organizatorów pozwolono mi przepisać pakiet na dystans 7 km i w nim wystartować.
W dniu biegu odbiór pakietu i wszystko sprawnie załatwione. Mimo półmaratońskiego pakietu Pani z biura zawodów przekazała mi informacje, że mam wystartować z biegaczami na 7 km i później abym pamiętał, że mam "skończyć w odpowiednim momencie" ;D, prosta sprawa czyli wbiec na metę i tak też zrobiłem. :)
Do momentu startu zastanawiałem się jak pobiec. Przez chwilę myślałem żeby przejść na tył aby nikogo nie blokować. W sumie stałem gdzieś chyba bliżej początku niż końca ale zanim się zorientowałem gdzie jestem zaczęło się odliczanie. Postanowiłem, że pobiegnę na wyczucie, może nie na maksa ale jak mnie odetnie i nie będę miał sił to się zatrzymam albo przejdę w marsz. To tylko 7 km.
fot. www.festiwalbiegowy.pl |
Najcięższy moment biegu tak z perspektywy czasu to chyba ostatni podbieg a raczej podejście po betonowych płytach. Jakoś dłużył mi się ten moment. Na samej górze bardzo malowniczy krajobraz i droga wzdłuż rosnącego chmielu i za chwilę ostatni zbieg. Tam już ile fabryka dała i do mety.
Ostatecznie wpadam na metę z czasem 44min 42sek. Co po chwili zastanowienia uważam za bardzo dobry czas biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie.
Co do samego biegu i jego organizacji nie mam większych zastrzeżeń. Jedynie długo czekałem na odpowiedź odnośnie możliwości przepisania na inny dystans, ale wybaczam to czekanie bo organizatorzy i tak poszli mi na rękę mimo, że w regulaminie biegu był zapis o braku możliwości zmiany dystansu. Także jeszcze raz dziękuje.
W przyszłym roku chętnie tutaj wrócę ale na jaki dystans to czas pokaże bo coraz bardziej w głowie kiełkuje chęć na coś znacznie dłuższego :).
Post a Comment