Relacja - Druga Dycha do Maratonu - Lublin - 20.11.2016
Lubelskie "Dychy" osiągnęły pełnoletniość. Listopadowa Druga Dycha do Maratonu była osiemnastą w historii i po raz kolejny rekordową. Bieg ukończyło ponad 1400 osób. Oczywiście pakietów było więcej i więcej osób było na liście startowej, ale jak zawsze koniec końców okazuje się, że na mecie jest kilkanaście osób mniej. Myślę, że kwestią czasu jest przekroczenia bariery 1500 biegaczy.
Dla mnie była to dwunasta "Dyszka". Nie biegałem w pierwszym cyklu oraz nie startowałem w dwóch biegach w zeszłym sezonie.W tym roku mam plan wystartować we wszystkich biegach. Czyli można powiedzieć, że połowa planu już wykonana :).
Przed samym biegiem chwila rozgrzewki, wspólne zdjęcie z biegaczami z Chełm czyli CHEŁM BIEGA i czas czas uciekać na start.
Na starcie ciasno. Strefy czasowe... no jakieś tam były, ile osób w ogóle na nie popatrzyło i dobrej strefie stanęło ciężko stwierdzić.
3, 2, 1... Start! Pierwszy kilometr czyli pętla w koło stadionu... ciasno. Miejsce startu jak najbardziej fajne ale na 1400 biegaczy za wąsko. Ciężko się wyprzedza, ciężko zrobić miejsce tym, którzy chcą wyprzedzić Ciebie.
Ogólnie biegnie mi się dobrze. Przed biegiem zakładałem aby spróbować pobiec podobnie jak tydzień wcześniej na Chełmskim Biegu Niepodległości czyli trzymać się tempa 5:05-5:15min/km.
Wiedziałem, że podbiegi na ul. Jana Pawła II i na ul. Filaretów mogą dać w kość i na nich tempo będzie dużo wolniejsze niż zakładam ale wiedziałem też, że później będzie z górki więc najwyżej odrobię straty.
Jana Pawła mija lekko i w równym tempie. Wszystko było ok do momentu punktu z wodą gdzieś po piątym kilometrze. Wziąłem kubek wody, na chwilę się zatrzymałem szybki łyk i lecę dalej. Szarpnąłem za mocno chcąc dogonić Grześka, z którym biegłem od początku. Dalej wyrasta podbieg na ul. Filaretów, a ja jakoś nie mogę złapać równego rytmu ani oddechu. Podbieg mimo, że stromy to w miarę krótki przynajmniej jak dla mnie.
Jesteśmy na ul. Zana i tutaj ostro w dół, więc naturalnie ten odcinek jest najszybszy i tutaj już wszystko wróciło do normy. Równy krok, równy oddech. Kilometr mija w tempie 4:36min/km. Nadbystrzycka, Narutowicza, Szczerbowskiego, Piłsudskiego czyli kolejne kilometry już biegnie mi się dobrze. Równe tempo każdego kolejnego kilometra cieszy.
Ostatnie metry i po raz trzeci wbiegam na Arena Lublin kończąc lubelską Dychę. Czas 51min 44sek co się później okazuję było o... 2 sek gorzej niż tydzień wcześniej w Chełmie :D.
Z czasu jestem bardzo zadowolony. Biegło mi się przyjemnie, nic nie bolało, tętno było bardzo dobre. Po prostu cieszyłem się bieganiem.
Meta na Arenie jest super i mam nadzieję, że to miejsce będzie co roku gościło biegaczy. Fajnie by było pobiec w przyszłym roku jakaś nową trasą która prowadziłaby też przez nowy most na Bystrzycy, który jest budowany koło stadionu.
Kolejna Dycha to bieg nocny i już nie mogę się go doczekać.
Dla mnie była to dwunasta "Dyszka". Nie biegałem w pierwszym cyklu oraz nie startowałem w dwóch biegach w zeszłym sezonie.W tym roku mam plan wystartować we wszystkich biegach. Czyli można powiedzieć, że połowa planu już wykonana :).
fot. Chełm Biega |
Na starcie ciasno. Strefy czasowe... no jakieś tam były, ile osób w ogóle na nie popatrzyło i dobrej strefie stanęło ciężko stwierdzić.
3, 2, 1... Start! Pierwszy kilometr czyli pętla w koło stadionu... ciasno. Miejsce startu jak najbardziej fajne ale na 1400 biegaczy za wąsko. Ciężko się wyprzedza, ciężko zrobić miejsce tym, którzy chcą wyprzedzić Ciebie.
Ogólnie biegnie mi się dobrze. Przed biegiem zakładałem aby spróbować pobiec podobnie jak tydzień wcześniej na Chełmskim Biegu Niepodległości czyli trzymać się tempa 5:05-5:15min/km.
Wiedziałem, że podbiegi na ul. Jana Pawła II i na ul. Filaretów mogą dać w kość i na nich tempo będzie dużo wolniejsze niż zakładam ale wiedziałem też, że później będzie z górki więc najwyżej odrobię straty.
Jana Pawła mija lekko i w równym tempie. Wszystko było ok do momentu punktu z wodą gdzieś po piątym kilometrze. Wziąłem kubek wody, na chwilę się zatrzymałem szybki łyk i lecę dalej. Szarpnąłem za mocno chcąc dogonić Grześka, z którym biegłem od początku. Dalej wyrasta podbieg na ul. Filaretów, a ja jakoś nie mogę złapać równego rytmu ani oddechu. Podbieg mimo, że stromy to w miarę krótki przynajmniej jak dla mnie.
Jesteśmy na ul. Zana i tutaj ostro w dół, więc naturalnie ten odcinek jest najszybszy i tutaj już wszystko wróciło do normy. Równy krok, równy oddech. Kilometr mija w tempie 4:36min/km. Nadbystrzycka, Narutowicza, Szczerbowskiego, Piłsudskiego czyli kolejne kilometry już biegnie mi się dobrze. Równe tempo każdego kolejnego kilometra cieszy.
Ostatnie metry i po raz trzeci wbiegam na Arena Lublin kończąc lubelską Dychę. Czas 51min 44sek co się później okazuję było o... 2 sek gorzej niż tydzień wcześniej w Chełmie :D.
Z czasu jestem bardzo zadowolony. Biegło mi się przyjemnie, nic nie bolało, tętno było bardzo dobre. Po prostu cieszyłem się bieganiem.
Fot. myhealthystyle.pl |
Kolejna Dycha to bieg nocny i już nie mogę się go doczekać.
Post a Comment