Relacja - zBiegiemNatury Lublin - Bieg nr 1
W sobotę w Lublinie odbył się pierwszy bieg z cyklu zBiegiemNatury. Dla mnie to był bardzo rekreacyjny bieg w którym nie chciałem patrzeć na miejsce które będę miał jak i na czas jaki uzyskam. Najważniejsze tego dnia było to, że to był dla mnie bieg rodzinny. Na starcie ze mną była moja siostra oraz najważniejsza osoba czyli moja dziewczyna również siostrą.
Tak jak obiecałem tak zrobiłem czyli cała trasę od początku do końca przebiegłem z moją Agatą i to tego dnia było najważniejsze, że na mecie byliśmy razem.
J
edynym minusem całym zawodów moim zdaniem był 5km trasa w lesie Dąbrowa w pobliżu zalewu Zemborzyckiego. Trasa jak najbardziej zgodna z tytułem imprezy, ale chyba aż za bardzo blisko natury. Już na samym starcie po kilku metrach do pokonania była gigantyczna kałuża którą trzeba było pokonać gęsiego schodząc ze ścieżki przy czym traciło się sporo czasu. Dalej było trochę lepiej dlatego nie chcę każdego kilometra opisywać po kolei. Jednak najgorszy moment był na ostatnim 4km gdzie w pewnym momencie już na ostatnich metrach przed ostatnią prostą szerokość trasy do biegu miała dosłownie kilka centymetrów.
Chyba każdy w tym miejscu w krótkich spodenkach został poparzony przez pokrzywy lub się o coś potknął. Od osób które walczyły o lepszy wynik i miejsce wiem, że w tym miejscu nie było mowy o wyprzedzeniu kogokolwiek ponieważ osoby z przodu blokowały tych finiszujących z tyłu.
Jednak impreza bardzo udana. Lublinianie pokazali, że jest tutaj coraz więcej osób biegających co bardzo cieszy! Plus mam cichą nadzieję na zmianę trasy bo w tą sobotę było sucho, ale nie wyobrażam sobie co będzie się działo gdy spadnie deszcz lub śnieg...
Tak jak obiecałem tak zrobiłem czyli cała trasę od początku do końca przebiegłem z moją Agatą i to tego dnia było najważniejsze, że na mecie byliśmy razem.
J
edynym minusem całym zawodów moim zdaniem był 5km trasa w lesie Dąbrowa w pobliżu zalewu Zemborzyckiego. Trasa jak najbardziej zgodna z tytułem imprezy, ale chyba aż za bardzo blisko natury. Już na samym starcie po kilku metrach do pokonania była gigantyczna kałuża którą trzeba było pokonać gęsiego schodząc ze ścieżki przy czym traciło się sporo czasu. Dalej było trochę lepiej dlatego nie chcę każdego kilometra opisywać po kolei. Jednak najgorszy moment był na ostatnim 4km gdzie w pewnym momencie już na ostatnich metrach przed ostatnią prostą szerokość trasy do biegu miała dosłownie kilka centymetrów.
Chyba każdy w tym miejscu w krótkich spodenkach został poparzony przez pokrzywy lub się o coś potknął. Od osób które walczyły o lepszy wynik i miejsce wiem, że w tym miejscu nie było mowy o wyprzedzeniu kogokolwiek ponieważ osoby z przodu blokowały tych finiszujących z tyłu.
Jednak impreza bardzo udana. Lublinianie pokazali, że jest tutaj coraz więcej osób biegających co bardzo cieszy! Plus mam cichą nadzieję na zmianę trasy bo w tą sobotę było sucho, ale nie wyobrażam sobie co będzie się działo gdy spadnie deszcz lub śnieg...
Post a Comment