A Ty masz Chęć na Pięć? Relacja z zawodów
Ja mam zawsze :). Chęć na Pięć - pod taką nazwą kryję się nowy bieg w Lublinie który odbył się w zeszła niedziele w Wąwozie na lubelskich LSM'ach ;).
Jak nie trudno się domyślić chodzi o 5km. Właśnie tyle mierzyła wyznaczona trasa na ścieżkach biegowych. Trasa wymagająca ponieważ jak to wąwozie jest trochę pod górę ale ile wbiegamy tyle i zbiegamy w dół. Także każdy spokojnie sobie z trasą radził.
Wszystko byłoby idealnie jakby nie padający deszcz ale nawet i on nie przestraszył biegaczy. Na starcie stawiło się ich około 200. To znak, że ludzie w lublinie potrzebują takich imprez i jest dla kogo je robić.
Był to mój pierwszy bieg po tygodniowej przerwie po warszawskim półmaratonie. Plan miałem prosty, dobra zabawa i bieg na luzie. Tym bardziej, że nie widziałem jak będzie z formą po tygodniowym leniuchowaniu. Tutaj pozytywne zaskoczenie. Od początku biegło mi się super i nawet pierwszy podbieg nie zrobił na mnie wrażenia a wyglądało to tak:
Później z górki i przebiegamy ponownie przez start robimy pętle i biegniemy dalej i znowu pod górkę. Jednak tutaj trochę wymiękłem i tempo trochę spało. Od 2km przez dobry ponad kilometr cały czas wzniesie i to nie małe. Często biegam tędy jednak zawsze w odwrotnym kierunku :D. Teraz czas to będzie zmienić i wbiegać do Wąwozu od innej strony i potrenować ten podbieg. Trochę mnie ten podbieg zmęczył i ostatnie 20m tego podbiegu poprostu sobie wszedłem. Szybka regeneracja i biegniemy dalej. Droga powrotna mija szybka znowu lekki podbieg i lecimy w dół do mety. Tutaj wyprzedzająca mnie biegaczka motywuje do lepszego finiszowania a ja za bardzo nie mam sił na to ale nie mogę przecież być gorszy i staram dotrzymać jej kroku a zasuwała na prawdę szybko skubana. Po drodze mijam jeszcze kilka osób i wbiegam na metę z czasem 25min 27sek i po chwili uświadamiam sobie, że pobiłem swój dotychczacowy czas o ponad minute :). W trakcie biegu w ogóle tego nie czułem, że biegnę szybciej niż dotychczas kiedykolwiek a trasa była no nie zbyt łatwa do tego deszcz i ślisko jednak udało się poprawić rekord. Uświadomiło mi to, że na płaskiej trasie byłbym w stanie pobiec jeszcze szybciej i przekroczyć magiczna granicę biegu tempem poniżej 5min/km. Jaram się tym faktem strasznie bo jeszcze nie tak dawno takie tempo jak na tych zawodach 5:05min/km było czym w ogóle nie osiągalnym nawet na jednym kilometrze a co mówić na 5km. :) Jest nadzieja, że kiedyś uda mi się pobiec nawet 10km tempem poniżej 5min/km, to było by coś!
Jak nie trudno się domyślić chodzi o 5km. Właśnie tyle mierzyła wyznaczona trasa na ścieżkach biegowych. Trasa wymagająca ponieważ jak to wąwozie jest trochę pod górę ale ile wbiegamy tyle i zbiegamy w dół. Także każdy spokojnie sobie z trasą radził.
Wszystko byłoby idealnie jakby nie padający deszcz ale nawet i on nie przestraszył biegaczy. Na starcie stawiło się ich około 200. To znak, że ludzie w lublinie potrzebują takich imprez i jest dla kogo je robić.
Był to mój pierwszy bieg po tygodniowej przerwie po warszawskim półmaratonie. Plan miałem prosty, dobra zabawa i bieg na luzie. Tym bardziej, że nie widziałem jak będzie z formą po tygodniowym leniuchowaniu. Tutaj pozytywne zaskoczenie. Od początku biegło mi się super i nawet pierwszy podbieg nie zrobił na mnie wrażenia a wyglądało to tak:
zdjęcie z www.facebook.com/FRS.Lublin |
Post a Comment