Zakończenie cyklu zBiegiemNatury Lublin - edycja 2013/2014
Pamiętam jak dzisiaj gdy zapisywałem się na cykl biegów w październiku. Wydaję się nie tak dawno a przecież już mamy kwiecień. Miesiące zimowe zleciały bardzo szybko a z nimi bieganie z naturą w lubelskim lesie Dąbrowa.
Cykl składał się z sześciu biegów z czego ja uczestniczyłem w czterech. Chciałem pobiec w każdym jednak raz szkoła a raz przeziębienie uniemożliwiło mi rywalizację na dystansie 5km bo tyle mierzy trasa tych zawodów.
Ukończenie czterech biegów pozwoziło mi na otrzymanie pamiątkowego medalu swoją droga bardzo ładnego i bardzo porządnie zrobionego. Pamiątka jak każdy medal dumnie wisi na ścianie w pokoju ;).
Co zapamiętam z tych zawodów? Chyba jak każdy... oczywiście trasę! Bardzo bardzo błotnista i według mnie wymagająca trasa. Wielkie kałuże, błoto po kolana (no po kostki :)), śliskie liście, podbiegi znowu błoto i znowu kałuże. To wszystko a nawet jeszcze więcej mieliśmy w na trasie naszych lubelskich biegów. Mimo to atmosfera panująca i mili ludzie wynagradzały trudny trasy. I oczywiście pyszna herbatka i rogaliki na mecie o których nie można zapominać. :)
Czasy jakie uzyskałem nie są jakieś super ekstra dlatego nawet nie zwracam na nie uwagi jeżeli chodzi o te zawody. Celem nie była życiówka ani zbliżenie się do niej a dotarcie do mety bez nieszczęśliwego urazu który na tej trasie mógł się przydarzyć dosłownie na każdym metrze. I na szczęście do mety docierałem cały i zdrowy.
Impreza która mam nadzieję wpisała się na stałe do kalendarza biegowego w Lublinie i na jesień znowu do nas zawita. Organizatorzy na rozdaniu nagród i medali zapewniali, że wrócą, jeżeli tak ja wystartuję na pewno :).
Cykl składał się z sześciu biegów z czego ja uczestniczyłem w czterech. Chciałem pobiec w każdym jednak raz szkoła a raz przeziębienie uniemożliwiło mi rywalizację na dystansie 5km bo tyle mierzy trasa tych zawodów.
Ukończenie czterech biegów pozwoziło mi na otrzymanie pamiątkowego medalu swoją droga bardzo ładnego i bardzo porządnie zrobionego. Pamiątka jak każdy medal dumnie wisi na ścianie w pokoju ;).
Co zapamiętam z tych zawodów? Chyba jak każdy... oczywiście trasę! Bardzo bardzo błotnista i według mnie wymagająca trasa. Wielkie kałuże, błoto po kolana (no po kostki :)), śliskie liście, podbiegi znowu błoto i znowu kałuże. To wszystko a nawet jeszcze więcej mieliśmy w na trasie naszych lubelskich biegów. Mimo to atmosfera panująca i mili ludzie wynagradzały trudny trasy. I oczywiście pyszna herbatka i rogaliki na mecie o których nie można zapominać. :)
Czasy jakie uzyskałem nie są jakieś super ekstra dlatego nawet nie zwracam na nie uwagi jeżeli chodzi o te zawody. Celem nie była życiówka ani zbliżenie się do niej a dotarcie do mety bez nieszczęśliwego urazu który na tej trasie mógł się przydarzyć dosłownie na każdym metrze. I na szczęście do mety docierałem cały i zdrowy.
Impreza która mam nadzieję wpisała się na stałe do kalendarza biegowego w Lublinie i na jesień znowu do nas zawita. Organizatorzy na rozdaniu nagród i medali zapewniali, że wrócą, jeżeli tak ja wystartuję na pewno :).
Nie znoszę biegać po błocie, ale dla takiego medalu chyba byłoby warto ;)
OdpowiedzUsuńOj warto, warto. Nawet już nie szkoda mi butów które ledwo te warunki przeżyły :D
Usuń