Relacja - IV Półmaraton Chmielakowy - 22.08.2015
W Krasnymstawie na półmaratonie byłem trzeci raz. Wcześniej raz jako kibic a teraz po raz drugi jako uczestnik. Jeszcze kilka tygodni temu myślałem, że te zawody będą dobrą okazją do poprawienia życiówki jednak przez wakacyjne problemy z plecami i stopą plany musiałem zmienić i bieg potraktowałem jako treningowe długie wybiegnie i ponowne szykowanie formy na jesienne bieganie.
Plan na bieg był prosty... po prostu go ukończyć. Oczywiście przed startem założyłem sobie jakąś granice czasową więc limitem na bycie zadowolonym z takiego treningu na ten dzień było załamanie 2h. Czułem, że może być ciężko bo rana na stopie jeszcze się nie zagoiła i trochę boli przy bieganiu, szczególnie rano kiedy po nocy jest lekko napuchnięta. No ale co będzie to będzie... jakoś dobiegnę.
Poranek przed zawodami taki jak zawsze. Na śniadanie dwie białe bułki z nutellą, herbata i jedziemy z Leną do Krasnegostawu. Już na miejscu odebranie pakietu startowego poszło szybko i sprawnie, a sam pakiet bardzo spoko. Koszulka bez rękawków (takiej nie mam do biegania więc się przyda), jogurt, izotonik, jakieś batoniki, ulotki no i oczywiście piwo :) w końcu jesteśmy na Chmielakach.
Przed samym startem ostatnie rozmowy ze znajomymi kilka pamiątkowych fotek i czekamy na sygnał do startu.
Pierwszy kilometr tradycyjnie owczy pęd i Garmin piszczy pokazując tempo 5:03min/km. Wiedziałem, że jest za szybko więc starałem się trochę zwolnić. Na razie ze stopą jest ok ale czuje, że z każdym krokiem boli coraz bardziej i się zaczęło. 3 km a ja mam ochotę się zatrzymać i iść chociaż w sumie nic by mi to nie dało bo nawet gdy idę powoli to czuję jakby igły wbijały mi się w lewą piętę więc biegane i chociaż przez najbliższe kilka minut nie mam na to najmniejszej ochoty. Kondycyjnie czuję się bardzo dobrze i w normalnej dyspozycji bym powoli przyspieszał a tutaj tempo spadało ale w głowie mówiłem sobie tylko aby wytrzymać ból w końcu minie a tempa nie podkręcać i będzie dobrze. Po drodze mija mnie Krzysiek RunVenture - Biegowa-Przygoda który już po raz nie wiem który ma ze sobą aparat na trasie wiec robimy tradycyjne selfie z biegu. Krzysiek pogonił dalej ja jeszcze się męczę ze stopą.
Na 8km wbiegamy do lasu i tutaj z metra na metr ulga dla moich nóg i czuję, że jest coraz lepiej. W lesie praktycznie cały czas lekko pod górkę ale biegnie się dobrze do puki przed sobą nie mam... karetki pogotowia. Spaliny i kurz to jedyne co wdycham przez kilkadziesiąt metrów więc nie pozostaje nic tylko ich wyprzedzić chociaż robię to nie zbyt chętnie bo nie chce przyspieszać tempa ale nie ma wyboru. Karetka z tyłu, stopy nie bolą więc można biec. Stromy podbieg i mamy 11km + wodopój, tutaj miałem przygotowany żel energetyczny więc robię przerwę w biegu i wypatruję czy nie ma gdzieś Leny która została przymusowo dłużej w lesie ( jak dobrze, że zawsze mam ze sobą papier ;)). Leny nie ma ale jest Adam którego możecie znać z zawodów gdzie w tym roku biegał przebrany za Ducha Bielucha albo z filmiku z Maratonu Lubelskiego czy też innych biegów na które zabierał kamerkę.
12km i nie miła sytuacja bo z daleka słychać krzyki "Karetka! Karetka!". Na trasie zemdlała jedna z uczestniczek. Po chwili pojawia się ratownik na rowerze więc my biegniemy dalej a dla tej dziewczyny bieg się skończył i mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało....
Z Adamem biegnę gdzieś do 15km tutaj znowu jesteśmy na asfalcie. 15km to krótki ale ooostry podbieg, który w zeszłym roku dał mi mocno w kość. Teraz już byłem na niego przygotowany więc powoli, powoli i jakoś wczłapałem pod górkę. Dalej trasa jakby trochę z górki i biegnie mi się dobrze chociaż widzę, że tempo spada to staram się kontrolować aby średnie tempo biegu nie spadło poniżej 5:40min/km i tutaj już wiedziałem, że w 2h wyrobie się spokojnie. Na wodopoju na chwilę się zatrzymałem aby znowu zobaczyć czy nie ma Leny gdzieś blisko, chwila oddechu i już aby do mety. Ale za nim meta jeszcze jeden podbieg nad obwodnicą Krasnegostawu i tutaj jak to na tym biegu bywa znowu stromo.
Widząc oznaczenie 20km i czując, że mam jeszcze zapas sił postanowiłem trochę przyspieszyć. Patrząc na Garmina widziałem, że będę miał kilka sekund zapasu i w 2h zmieszczę się spokojnie. 20 km pokonuję 5:02min/km, ostatnia prosta i meta.
Na meta wbiegam z czasem 1h 59min 08sek. Zadanie wykonane, 2h złamane więc z takiego treningu mogę być zadowolony tym bardziej, że od kiedy przestała bolec stopa biegło mi się baardzo dobrze i na mecie miałem jeszcze spory zapas sił czyli wszystko jest na dobrej drodze aby na jesień być w dobrej dyspozycji i może jeszcze jakaś życiówka w tym roku padnie :). Przynajmniej mam taką nadzieję.
Półmaraton Chmielakowy już na stałe wpisał się w kalendarz biegów na Lubelszczyźnie i przyjeżdża na niego coraz to więcej biegaczy z poza regionu co bardzo cieszy. Na razie ciężko planować cokolwiek i czy pobiegnę ponownie w przyszłym roku ale jeżeli będę miał taką możliwość to przyjadę do Krasnegostawu na pewno. Polecam każdemu ten bieg bo na prawdę warto odwiedzić Krasnystaw a bieg i Chmielaki są dobrą ku temu okazją. :)
Plan na bieg był prosty... po prostu go ukończyć. Oczywiście przed startem założyłem sobie jakąś granice czasową więc limitem na bycie zadowolonym z takiego treningu na ten dzień było załamanie 2h. Czułem, że może być ciężko bo rana na stopie jeszcze się nie zagoiła i trochę boli przy bieganiu, szczególnie rano kiedy po nocy jest lekko napuchnięta. No ale co będzie to będzie... jakoś dobiegnę.
Poranek przed zawodami taki jak zawsze. Na śniadanie dwie białe bułki z nutellą, herbata i jedziemy z Leną do Krasnegostawu. Już na miejscu odebranie pakietu startowego poszło szybko i sprawnie, a sam pakiet bardzo spoko. Koszulka bez rękawków (takiej nie mam do biegania więc się przyda), jogurt, izotonik, jakieś batoniki, ulotki no i oczywiście piwo :) w końcu jesteśmy na Chmielakach.
Przed samym startem ostatnie rozmowy ze znajomymi kilka pamiątkowych fotek i czekamy na sygnał do startu.
Pierwszy kilometr tradycyjnie owczy pęd i Garmin piszczy pokazując tempo 5:03min/km. Wiedziałem, że jest za szybko więc starałem się trochę zwolnić. Na razie ze stopą jest ok ale czuje, że z każdym krokiem boli coraz bardziej i się zaczęło. 3 km a ja mam ochotę się zatrzymać i iść chociaż w sumie nic by mi to nie dało bo nawet gdy idę powoli to czuję jakby igły wbijały mi się w lewą piętę więc biegane i chociaż przez najbliższe kilka minut nie mam na to najmniejszej ochoty. Kondycyjnie czuję się bardzo dobrze i w normalnej dyspozycji bym powoli przyspieszał a tutaj tempo spadało ale w głowie mówiłem sobie tylko aby wytrzymać ból w końcu minie a tempa nie podkręcać i będzie dobrze. Po drodze mija mnie Krzysiek RunVenture - Biegowa-Przygoda który już po raz nie wiem który ma ze sobą aparat na trasie wiec robimy tradycyjne selfie z biegu. Krzysiek pogonił dalej ja jeszcze się męczę ze stopą.
Na 8km wbiegamy do lasu i tutaj z metra na metr ulga dla moich nóg i czuję, że jest coraz lepiej. W lesie praktycznie cały czas lekko pod górkę ale biegnie się dobrze do puki przed sobą nie mam... karetki pogotowia. Spaliny i kurz to jedyne co wdycham przez kilkadziesiąt metrów więc nie pozostaje nic tylko ich wyprzedzić chociaż robię to nie zbyt chętnie bo nie chce przyspieszać tempa ale nie ma wyboru. Karetka z tyłu, stopy nie bolą więc można biec. Stromy podbieg i mamy 11km + wodopój, tutaj miałem przygotowany żel energetyczny więc robię przerwę w biegu i wypatruję czy nie ma gdzieś Leny która została przymusowo dłużej w lesie ( jak dobrze, że zawsze mam ze sobą papier ;)). Leny nie ma ale jest Adam którego możecie znać z zawodów gdzie w tym roku biegał przebrany za Ducha Bielucha albo z filmiku z Maratonu Lubelskiego czy też innych biegów na które zabierał kamerkę.
12km i nie miła sytuacja bo z daleka słychać krzyki "Karetka! Karetka!". Na trasie zemdlała jedna z uczestniczek. Po chwili pojawia się ratownik na rowerze więc my biegniemy dalej a dla tej dziewczyny bieg się skończył i mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało....
Z Adamem biegnę gdzieś do 15km tutaj znowu jesteśmy na asfalcie. 15km to krótki ale ooostry podbieg, który w zeszłym roku dał mi mocno w kość. Teraz już byłem na niego przygotowany więc powoli, powoli i jakoś wczłapałem pod górkę. Dalej trasa jakby trochę z górki i biegnie mi się dobrze chociaż widzę, że tempo spada to staram się kontrolować aby średnie tempo biegu nie spadło poniżej 5:40min/km i tutaj już wiedziałem, że w 2h wyrobie się spokojnie. Na wodopoju na chwilę się zatrzymałem aby znowu zobaczyć czy nie ma Leny gdzieś blisko, chwila oddechu i już aby do mety. Ale za nim meta jeszcze jeden podbieg nad obwodnicą Krasnegostawu i tutaj jak to na tym biegu bywa znowu stromo.
Widząc oznaczenie 20km i czując, że mam jeszcze zapas sił postanowiłem trochę przyspieszyć. Patrząc na Garmina widziałem, że będę miał kilka sekund zapasu i w 2h zmieszczę się spokojnie. 20 km pokonuję 5:02min/km, ostatnia prosta i meta.
Na meta wbiegam z czasem 1h 59min 08sek. Zadanie wykonane, 2h złamane więc z takiego treningu mogę być zadowolony tym bardziej, że od kiedy przestała bolec stopa biegło mi się baardzo dobrze i na mecie miałem jeszcze spory zapas sił czyli wszystko jest na dobrej drodze aby na jesień być w dobrej dyspozycji i może jeszcze jakaś życiówka w tym roku padnie :). Przynajmniej mam taką nadzieję.
Półmaraton Chmielakowy już na stałe wpisał się w kalendarz biegów na Lubelszczyźnie i przyjeżdża na niego coraz to więcej biegaczy z poza regionu co bardzo cieszy. Na razie ciężko planować cokolwiek i czy pobiegnę ponownie w przyszłym roku ale jeżeli będę miał taką możliwość to przyjadę do Krasnegostawu na pewno. Polecam każdemu ten bieg bo na prawdę warto odwiedzić Krasnystaw a bieg i Chmielaki są dobrą ku temu okazją. :)
Półmaraton z urazem stopy - jestem pełen uznania. Buduj formę na jesień - przed nami dużo ciekawych startów
OdpowiedzUsuńUraz stopy może to złe określenie bo chodzi bardziej o skórę na pięcie, ale chyba już wszystko na dobrej drodze aby się całkiem zagoiło.
Usuńten ból stopy to zapalenie rozcięgna podeszwowego?
OdpowiedzUsuńBól i dyskomfort spowodowany jest problemem bardziej dermatologicznym więc może glupio to zabrzmi ale niestety nie bo chyba wolałbym się męczyć z problemami mięśni, ścięgien. ;)
Usuń